O Machu Picchu, wysokich Andach oraz Inkach, czyli nasza wyprawa do Peru

O Machu Picchu, wysokich Andach oraz Inkach, czyli nasza wyprawa do Peru

Tym razem lecimy przez Atlantyk do kraju Inków, wysokich Andów oraz jednego z cudów świata, czyli Machu Picchu. Podróżujemy z Polski, przez Barcelonę, do Limy, w której od razu przesiadamy się na samolot do Cusco (Cuzco). Miasto to położone jest na wysokości 3326 metrów nad poziomem morza.

Widoki z samolotu są niesamowite- widzimy górskie szczyty, które wydają się być wcale nie tak daleko od nas. Ma się wrażenie jakby wystarczyło wyciągnąć rękę, a będzie można ich dotknąć. Lądowanie jest dosyć widowiskowe- nasz samolot przelatuje dosłownie pomiędzy górami, następnie nawraca, aby w końcu trafić na niezbyt długi pas lądowiska. Nasz pilot musi być bardzo doświadczony, gdyż wydaje się jakby robił to już bardzo wiele razy, dzięki czemu spokojnie lądujemy w Cusco. Nazwa miasta w języku keczua oznacza „pępek świata”. W czasach imperium Inków to tutaj mieściła się stolica kraju, nazwa wydaje się więc być uzasadniona 🙂

 

Pierwsze co odczuwamy po wyjściu z budynku lotniska to powietrze, tak inne od tego do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Nie mamy żadnych problemów z oddychaniem, bardziej czujemy taką rześkość i czystość- widocznie górskie powietrze nam służy 😉 Ruszamy w drogę do naszego wcześniej zamówionego hotelu. Niestety, co zdarza nam się po raz pierwszy, nie możemy tego hotelu znaleźć. Mamy ze sobą mapę, adres, pytamy miejscowych, ale każdy wskazuje nam inne miejsce. W końcu rezygnujemy i po prostu szukamy miejsca do spania gdzieś indziej. Generalnie to co zauważyliśmy podczas pobytu w Peru to fakt, że ciepła woda i ogrzewanie to ogólnie luksus. W miejscu, które znaleźliśmy ciepłej wody nie było, w nocy było dosyć zimno, a ogrzewania brak. Można się było naprawdę zahartować.

Po krótkim odpoczynku ruszamy na małe zwiedzanie Cusco. Idziemy na główny plac w mieście, czyli Plaza de Armas. Nazwa ta jest bardzo charakterystyczna dla wielu hiszpańskich miast. Główny, najważniejszy i najsłynniejszy plac, określa się właśnie jako Plaza de Armas. Na placu w Cusco znajdują się dwa główne budynki jakimi są kościół oraz katedra. Peru, tak jak i cała Ameryka Południowa, jest krajem bardzo religijnym, co widać na każdym kroku. Kościoły, katedry, sanktuaria oraz huczne obchodzenie głównych świąt katolickich. Po obejściu placu siadamy na balkonie jednej z knajpek, gdzie możemy spokojnie popijać winko i obserwować życie toczące się na placu. Urzeka nas atmosfera i spokój tego miejsca. Czekamy aż zrobi się ciemno, plac jest przepięknie oświetlony, a nad nami widać wyraźne, mocno świecące gwiazdy- takich jeszcze nie widziałam. Już wiemy, że nam się tutaj spodoba 🙂

Kolejnego dnia ruszamy na wyprawę do jednego z cudów świata, czyli do najlepiej zachowanego miasta Inków, Machu Picchu. Aby się tam dostać czeka nas przede wszystkim nietania podróż. Najpierw jedziemy busem do miejscowości Ollantaytambo, skąd odchodzi pociąg do Aguas Calientes- miasteczka położonego najbliżej Machu Picchu. Generalnie dostać się do tego cudu świata można albo jadąc pociągiem, który jest drogi, ale zaoszczędza nam czasu, albo można iść wzdłuż torów, zaoszczędzając pieniądze. My wybraliśmy pierwszą opcję i na wieczór byliśmy już w Aguas Calientes. Znaleźliśmy nocleg (ciepła woda tylko w wyznaczonych porach, a przerwy w dostawie prądu to normalka) i od razu poszliśmy spać, gdyż czekało nas bardzo wczesne wstawanie.

Wcześnie rano, kiedy na dworze jeszcze było ciemno, udaliśmy się na postój autobusu jadącego pod wejście na Machu Picchu. Droga była baaardzo kręta, jak jedna wielka serpentyna. Całe szczęście, że nie trwała bardzo długo, więc nie zakręciło nam się w głowach na dobre. Jesteśmy. Pomimo wczesnej pory, nie byliśmy oczywiście jedynymi osobami, które zerwały się tak rano. Bilety zakupiliśmy wcześniej przez internet, ponieważ ich liczba jest ograniczona. Uważam to za bardzo dobry pomysł mający na celu ochronę tego cudu świata przed całkowitym zadeptaniem i zniszczeniem przez turystów. Takich miejsc na świecie jest niestety coraz mniej, dlatego bardzo ważne jest, aby w miarę możliwości je ochraniać 🙂

Po wejściu na teren tego inkaskiego miasta wita nas… gęsta mgła, dosłownie jak z jakiegoś filmu grozy. Nie widzimy dosłownie nic, a już na pewno nie widać tego słynnego widoku z górą w tle. Więc czekamy aż mgła trochę odpuści. W międzyczasie możemy nawiązać przyjaźnie z uroczymi lamami chodzącymi sobie wolno po terenie Machu Picchu. Lamy są jednym z symboli Peru, gdyż można je spotkać dosłownie wszędzie.

Po jakimś czasie mgła w końcu się rozchodzi i mamy naprawdę wielkie szczęście, gdyż miejscowi mówią, że dzień wcześniej nic nie było widać przez cały dzień. Ufff, no to nam się udało. Widzimy Machu Picchu w całej okazałości, przy pięknym słońcu. Siadamy na trawie i po prostu podziwiamy, gdyż żadne słowa nie opiszą tego niesamowitego widoku. Kolejne marzenie spełnione. Uwielbiam to uczucie, kiedy udaje się osiągnąć to o czym od dawna się marzyło. Jesteśmy zauroczeni i siedzimy bez ruchu jak zaczarowani.

Potem udajemy się na spacer po ruinach miasta, które faktycznie jest bardzo dobrze zachowane. Machu Picchu znajduje się na wysokości trochę ponad 2000m n.p.m, zbudowane jakby na szczycie góry, a w dole można zobaczyć płynącą rzekę Urubamba. Trzeba przyznać, że jest to miejsce jak dla mnie nie do zdobycia, więc nic dziwnego że tak ciężko się tutaj dostać.

W drogę powrotną postanawiamy udać się pieszo (aby zaoszczędzić 20 dolarów). Teraz wiem, że nie był to nasz najmądrzejszy pomysł. Okazuje się, że schody zbudowane przez Inków były chyba dla jakiś wielkoludów. Tak wysokich stopni to jeszcze nie widziałam. Możecie się domyśleć jak skończyło się zejście tymi stopniami. Powiem tylko, że takiego bólu nóg i tylnej części ciała chyba jeszcze nie miałam.

Po zejściu do Aguas Calientes chcemy się wykąpać w naszym pokoju, ale niestety okazuje się, że pomimo wcześniejszego uzgodnienia, zostaliśmy z niego wyprowadzeni, gdyż mają przyjechać następni goście. Możemy skorzystać z łazienki, w której jest tylko toaleta oraz umywalka, więc o prysznicu nie ma mowy. Trudno, bierzemy plecaki i idziemy na obiad, a następnie ruszamy w drogę powrotną do Cusco. Nic nie zepsuje naszego wspaniałego wrażenia i radości z zobaczenia Machu Picchu.

 

 

Następnego dnia mamy zaplanowaną całodzienną wycieczkę objazdową po okolicach Cusco. Pierwszym punktem jest miasteczko Pisac znajdujące się na wysokości 2972 metrów. Mieści się tutaj jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Dolinie Inków oraz ruiny dawnej osady zamieszkanej przez Inków. Z ruin możemy podziwiać tarasy uprawne oraz przepiękne widoki otaczających nas Andów. Muszę przyznać, że jest to jedno z bardziej malowniczych miejsc, jakie udało mi się odwiedzić.

 

Kolejny punkt zwiedzania to Ollantaytambo (2792m). Znajduje się tutaj forteca inkaska oraz jedna z lepiej zachowanych osad Inków. Nasz przewodnik opowiada nam jak będąc małym chłopcem chodził codziennie 20km po górach do szkoły i z powrotem. Wydaje nam się to po prostu niewiarygodne. A jak mówi nam ile ma teraz lat, to naprawdę widzimy, że sport to zdrowie! Dowiadujemy się jak Inkowie za pomocą dziur wydrążonych w skałach potrafili określać położenie słońca czy gwiazd, określać pory roku, a wszystko ze stuprocentową dokładnością. Jest to niesamowite jak bardzo rozległą posiadali wiedzę. Widzimy bloki skalne przycięte z taką precyzją, jakby z użyciem najnowocześniejszych maszyn, których Inkowie przecież nie posiadali. Naprawdę jesteśmy pod wrażeniem tej niezwykłej cywilizacji i jej osiągnięć.

 

 

Ostatnim miejscem, do którego się udajemy, jest rodzinna wioska naszego przewodnika, czyli Chinchero znajdujące się prawie 4000 metrów nad poziomem morza. Oglądamy miejscowy kościółek, a następnie idziemy na pokaz barwienia i wytwarzania ubrań z sierści alpaki. Alpaka jest to ssak z rodziny wielbłądowatych, trochę mniejszy od lamy, hodowany dla wełny oraz mięsa. Panie pokazują nam ubrania w różnorodnych kolorach i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wszystkie te piękne odcienie pochodzą z barwników otrzymywanych z naturalnych składników. A Peru to właśnie kolory. Intensywne, różnorodne, takie, że nie sposób oderwać od nich oczu. Tutaj nikt nie chodzi ubrany na czarno czy szaro, wszyscy są cudownie kolorowi. Zachwycona tą feerią barw decyduję się kupić szal z wełny alpaki, niesamowicie miękki w dotyku, ciepły, no i przede wszystkim różnokolorowy.

Po tych atrakcjach wracamy do Cusco, skąd następnego dnia ruszamy w dalszą podróż do jeziora Titicaca. Ale to będzie już kolejna opowieść…

Informacje praktyczne, plan wyjazdu oraz ceny znajdziecie tutaj.

5 1 vote
Article Rating


guest
2 komentarzy
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Brytyjka.pl
Brytyjka.pl
7 lat temu

Piękne widoki