Lima
Podczas naszej podróży stolicę Peru, czyli Limę potraktowaliśmy jako odpoczynek na koniec naszego pobytu. Z Arequipy jechaliśmy do Limy autobusem około 15 godzin. Trzeba przyznać, że naprawdę sieć autobusowa jest bardzo dobrze rozwinięta, a taka podróż, nawet jeśli jest bardzo długa to czysta przyjemność. Fotele są szerokie, rozkładają się prawie do pozycji horyzontalnej, jest dużo miejsca na nogi. Podczas podróży dostajemy posiłek i napoje, a w autokarze jest toaleta. Jedyne co może przeszkadzać to oczywiście głośno włączone filmy (ogólnoświatowa norma, na Filipinach było dokładnie to samo), dlatego koniecznie zaopatrzcie się w zatyczki do uszu- przydatne również podczas chrapania innych pasażerów 😉
Nad ranem dojechaliśmy do dworca w Limie, skąd wzięliśmy taksówkę do dzielnicy Miraflores, bo tam mieliśmy zarezerwowany nocleg. Miraflores jest jedną z bogatszych i zarazem bezpieczniejszych dzielnicy Limy. Znajdują się tutaj przeróżne hotele, restauracje, a życie nocne kwitnie. Miraflores jest przepięknie położone na klifach nad Oceanem Spokojnym- w którym musieliśmy oczywiście zamoczyć stopy po raz pierwszy- na kąpiel woda była trochę za zimna.
Nasz czas spędzony w Limie to głównie spacery nad ocean, zupełny relaks i odpoczynek. Miraflores nam się podobało, nie było czuć jakiegoś wielkiego zgiełku, raczej spokój i wolno płynący czas, co bardzo nam odpowiadało 🙂
Podsumowanie i ciekawostki
O tym co nam się podobało w Peru można by pisać, pisać i pisać.
Kolory. Peru jest jednym, wielkim skupiskiem przeróżnych kolorów i barw. Widać to przede wszystkim w przepięknych strojach jakie noszą zarówno panowie, jak i panie. Z Peru przywieźliśmy szale, czapki, rękawiczki, grube i kolorowe skarpety oraz ciepłe i milutkie swetry- na zimę idealne 🙂
Ludowe stroje na które składają się wielowarstwowe, różnobarwne spódnice oraz charakterystyczne kapelusze- to jest coś co od razu możemy zauważyć po przyjeździe do tego niezwykłego kraju.
Widoki. Oboje kochamy górskie widoki, a te w Peru zapierały dech w piersiach. Wysokie, ośnieżone Andy, głębokie kaniony, niezwykłe zachody słońca z wulkanami w tle- to wszystko można znaleźć w jednym kraju. I ten wszechobecny spokój. Tutaj nikt się nigdzie nie spieszy, ludzie są uśmiechnięci i przemili, zawsze gotowi do pomocy. Cieszą się z tego co mają, a nierzadko żyją w ciężkich, górskich warunkach. Potrafią jednak zachować pogodę ducha i na pewno moglibyśmy się tego od nich uczyć 🙂
Alpaki, lamy i wikunie. Po prostu się zakochaliśmy w tych cudownych zwierzątkach, które mają zawsze uśmiechnięte pyszczki- naprawdę! Można je spotkać wszędzie, w przeróżnych kolorach. Niektóre wyglądają jak puchate misie, że chciałoby się je przytulić i już nie puszczać 🙂 Tak, jesteśmy miłośnikami zwierzątek, a Tomek chce się ze wszystkimi zaprzyjaźniać (z różnym skutkiem, ale liczą się przecież chęci 😉 ).
Ciekawostką były znaki z rysunkiem lamy, tudzież alpaki, które widzieliśmy kilkukrotnie przy drodze- unikatowy peruwiański znak drogowy 🙂
Pamiątki. I to jest bardzo ciekawy temat. Oprócz standardowych pamiątek jak magnesy, kieliszki czy kolorowe ubrania widzieliśmy też kamienne… penisy. Tak, i to w różnych rozmiarach. Nie wiem na co komu taka pamiątka, ale jakoś nie zapytałam pani sprzedającej czy jest na nie duży (albo mały :P) popyt.
Inkowie. W Cusco przekonaliśmy się, że Inkowie to nie tylko historia, ale również teraźniejszość. Po ulicy chodził taki jeden wódz inkaski, który chętnie zrobił sobie z nami zdjęcie i nie chciał nic w zamian. Pan wyglądał po prostu fantastycznie, a do tego ten szeroki uśmiech, od razu człowiekowi się robi lepiej na sercu 🙂
Kaktusy. Można je spotkać pod różną postacią. Albo jako owoc, z którego przyrządza się pysznego drinka albo jako rośliny dziko rosnące z dłuuugimi kolcami- lepiej wtedy na nie uważać.
Świnka morska. Jednym z ulubionych dań w Peru jest świnka morska. U nas jako zwierzątko domowe, tam traktowane jest jako hodowlane i jako jeden z przysmaków. Wszędzie przy drodze można spotkać znaki reklamujące świnkę jako pyszne danie, a następnie stoją panowie przy grillach, na których się te zwierzątka przyrządza. Więcej o kuchni peruwiańskiej (już bez świnek morskich) przeczytacie tutaj.
Garbusy. Kolejne przeniesienie do przeszłości to stare samochody, takie jak garbuski w przeróżnych kolorach (i w przeróżnym stanie, ale każdy jeździ i to jest najważniejsze).
Łazienka. Ciekawostką jest to, że w toaletach z reguły nie ma papieru toaletowego. Dlatego jeśli idziecie do łazienki, nawet i w restauracji miejcie ze sobą chusteczki albo po prostu swój papier toaletowy- taka dobra rada 🙂
Informacje praktyczne, plan wyjazdu oraz ceny znajdziecie tutaj.