Kuchnia filipińska to różnorodność smaków, używanych przypraw oraz sposobu podawania dań. W zależności od regionu w jakim jesteśmy możemy spróbować innych potraw, ale kilka z nich znajdziemy zawsze i wszędzie, także śmiało mogę je nazwać wizytówką kuchni filipińskiej.
Owoce morza
- krewetki– Tomek jest ich fanem, więc będąc na Filipinach próbowaliśmy ich kilkukrotnie i za każdym razem byliśmy zachwyceni doskonałością ich przyrządzenia oraz niezwykłym smakiem. Na urodziny Tomek zamówił krewetki smażone z czosnkiem, które były po prostu wyborne. Na Coron jedliśmy z kolei krewetki w dosyć ciekawej wersji, gdyż smażone z jajkiem i różnego rodzaju przyprawami. Jednak czosnek to jest czosnek i pozostanie naszym ulubionym dodatkiem do krewetek (zresztą nie tylko do nich 🙂 ).
- langustynki– mieliśmy okazję spróbować ich na Bohol, w miejscu gdzie samemu można było wybrać, którą sztukę się chce. Była tam możliwość przygotowana jej na różne sposoby (smażona, grilowana, podana w sosie). My wybraliśmy oczywiście smażoną z masłem czosnkowym. Był to bardzo dobry wybór, gdyż langustynka była przepyszna. Nie ma w niej niestety za dużo mięsa, i tania nie jest, ale smak jest niezwykle delikatny, a jeszcze doprawiony czosnkiem, który uwielbiamy to po prostu pycha!
małże– mieliśmy okazję ich spróbować na Coron, podczas lunchu na plaży 91 w trakcie naszej całodziennej wycieczki. Były wyśmienite, świeżutkie, mięciutkie i bardzo egzotyczne.
- ryby– po
prostu uwielbiamy ryby, więc Filipiny były dla nas rajem pod tym względem (zresztą nie tylko pod tym 🙂 ). W każdym miejscu w którym byliśmy (co ciekawe nawet w Banaue) bez problemu można było dostać różnego rodzaju ryby- dosłownie do wyboru, do koloru. Na Coron próbowaliśmy pierwszy raz dorady w sosie słodko-kwaśnym, a także jedliśmy przepysznego steka z tuńczyka- był po prostu idealny! Z kolei na Bohol jadłam niebieską rybę (nazwy niestety nie znam), którą sama wybrałam spośród innych, kolorowych rybek.
Makarony
- pancit bihon–
jest to potrawa, której będąc na Filipinach trzeba koniecznie posmakować. Pancit bihon jest wszędzie! Dosłownie wszędzie. Pancit oznacza właśnie makaron. W tej potrawie jest to akurat makaron sojowy lub ryżowy, który jest bardzo cienki i przezroczysty. Podawany jest z warzywami oraz różnego rodzaju mięsem lub owocami morza, w zależności od tego na co się akurat zdecydujemy. Jest to przepyszne danie, którego nigdy nie ma się dosyć 🙂
- pancit canton– w tej potrawie z kolei używa się makaronu canton (w Chinach znany jako chow mein). Jest to żółty, nieprzezroczysty makaron, grubszy od makaronu sojowego. Jest on smażony z różnego rodzaju mięsem i warzywami.
Kurczak
Kurczak adobo– danie narodowe Filipińczyków. Są to kawałki kurczaka (głównie udka) doprawione czosnkiem, sosem sojowym, pieprzem i octem. W zależności od regionu podaje je się z ziemniakami, z ryżem albo dodatkowo z makaronem. Jest to przepyszne danie, trzeba tylko uważać, żeby go nie przesolić, jak się doda za dużo sosu sojowego. Nam bardzo ono zasmakowało i próbowaliśmy go w rożnych miejscach oraz wariantach.
- Chowking– nazywam tą restaurację filipińskim KFC, gdyż głównym punktem menu jest panierowany kurczak w różnych kombinacjach. Najczęściej podawany jest z ryżem i makaronem oraz napojem. Do Chowkinga przychodzą całe rodziny, aby ucztować przy różnych kurczakowych zestawach.
- Jolibee– to z kolei taki filipiński McDonalds, aczkolwiek oprócz standardowych burgerów i frytek mają tam również… kurczaka. Moim zdaniem kurczak to jedna z ulubionych potraw Filipińczyków. Kurczaka we wszelkich postaciach możemy kupić dosłownie wszędzie, w większości restauracji. I trzeba przyznać, że umieją go przyrządzać naprawdę świetnie 🙂
- Combo– na Bohol popularne były tzw. zestawy Combo, czyli wszystko w jednym. Można było wybrać rodzaj mięsa (kurczak, wieprzowina, wołowina czy ryba), a do tego dodatki w postaci ryżu i makaronu oraz sosu sojowego, natomiast do picia do wyboru Cola lub Ice Tea. Była to bardzo dobra, smaczna i po prostu tańsza alternatywa w stosunku do restauracji, w których wybierało się owoce morza na wagę.
Alkohol i napoje
lokalny rum– przede wszystkim jest tani, nawet bardzo tani (4zł za 375ml). Ale również, co bardzo ważne, jest też po prostu dobry. Rum z colą mogłabym nazwać z kolei narodowym drinkiem Filipin- znajdziemy go wszędzie i za naprawdę niewielkie pieniądze. Plakaty z rumem są na każdej budce z jedzeniem i przy restauracjach. Po prostu gdzie się nie obejrzymy tam widzimy Tanduay Rum 🙂 Nic, tylko skosztować 🙂
- drinki– w zależności od miejsca cena jest bardzo różna. W Manili były drogie, w hotelu na Coron również, natomiast w restauracji w Coron Town i w naszym hotelu na Bohol podczas happy hours już bardzo tanie. Generalnie alkohol jest ogólnie łatwo dostępny na Filipinach i dosyć tani.
- kokos– mleko kokosowe pite prosto z kokosa. Bez problemu można spotkać budki, gdzie leżą wielkie, zielone kokosy. Na miejscu pan lub pani wydrążają dziurkę w owocu, przez którą mleko możemy pić. Myślę, że smak jest kwestią gustu. Dwa pierwsze łyki były w porządku, coś nowego, nie słodkiego, orzeźwiającego. Jednak smak jest dosyć specyficzny i nie zostanie on raczej naszym wielkim przysmakiem, aczkolwiek spróbować warto, chociażby dla wyrobienia własnej opinii.
- sok z kalamansi– po naszemu kalamondin. Jest to sztucznie otrzymany owoc ze zmieszania mandarynki z kumkwatem japońskim. Jakkolwiek egzotycznie to brzmi, jest naprawdę warty spróbowania. Niestety odkryłam go dopiero przedostatniego dnia będąc w Manili. Kupiliśmy jedna butelkę soku na spróbowanie po czym… wróciliśmy po kilka kolejnych. Smak jest niesamowity- nie za słodki, nie za kwaśny, baaaardzo orzeźwiający. Zakochałam się w tym soku- jaka szkoda, że w Polsce go nie ma!
Informacje praktyczne, plan wyjazdu oraz ceny znajdziecie tutaj.