Kolejnym celem podczas naszego pobytu w Andaluzji są dwa miasteczka: Kadyks oraz Jerez de la Frontera, w skrócie Jerez.
Najpierw wyruszamy do Kadyksu, ale jak się okazuje dotarcie tam wcale nie jest takie łatwe. Kilka lat temu nie było darmowego roamingu w Unii Europejskiej, mieliśmy więc ze sobą jakieś mapy offline, które nastręczały mi jako pilotowi trochę trudności.
Aczkolwiek, jak się okazuje nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, jak to się mówi 😉 Parę złych skrętów oraz jeden most dalej znaleźliśmy się na przepięknej, bezludnej plaży.
Złoty piasek, lekki wiaterek, wokół żywego ducha, turkusowe morze, a właściwie to już Ocean Atlantycki- jesteśmy w raju! Aż nie chciało się stamtąd odjeżdżać, ale niestety podczas tej wyprawy grafik był dosyć napięty.
Ruszamy więc do właściwego celu podróży, czyli Kadyksu. Miasteczko zamieszkuje około 120 tysięcy ludzi, a najciekawsze jest jego położenie. Mianowicie Kadyks znajduje się na półwyspie, który oddziela część Zatoki Kadyksu od Oceanu Atlantyckiego. Do miasta można się dostać tylko jednym z trzech mostów.
Po znalezieniu parkingu udajemy się na stare miasto, pełne oczywiście tak uwielbianych przez nas wąskich uliczek. Zarówno część budynków, jak i ulice wyłożono białym kamieniem, co nadaje efekt szlachetności, a słońce odbija się w ścianach wiekowych już budowli.
Przechadzamy się pięknym deptakiem pełnym kwiatów oraz palm, na końcu którego znajduje się City of Cadiz, czyli Ratusz. Akurat jesteśmy świadkami jak para młoda wychodzi po ślubie z budynku. Panna młoda ma przepiękną, bogatą zdobioną, tradycyjną suknię, a goście obrzucają młodych płatkami kwiatów. Świeci słońce, wszyscy są uśmiechnięci, oby czekało ich wiele radosnych chwil 🙂
Następnie przechodzimy wąskimi uliczkami koło katedry w Kadyksie, która była budowana przez ponad 100 lat. Zbudowano ją na miejscu starego kościoła z XIII wieku, który niestety spłonął.
Wychodzimy na promenadę, z której można podziwiać zarówno przepiękne, krystalicznie czyste morze, jak też stare miasto w całej okazałości.
Elementem charakterystycznym Kadyksu jest złota kopuła wyróżniająca się na tle innych budynków. Należy ona właśnie do tej budowanej ponad wiek katedry.
Niestety nasz pobyt w Kadyksie dobiega końca i udajemy się na nocleg w okolicach Jerez de la Frontera.
Kolejnego dnia wybieramy się na zwiedzanie miasta słynącego głównie z produkcji sherry oraz… koni 🙂
Historia miasta, tak samo jak całej Andaluzji jest burzliwa, pełna krwawych bitew, podczas których miasto przechodziło z rąk do rąk, aby od 1264 roku być pod władaniem chrześcijan.
W Jerez de la Frontera od wieków wytwarza się sherry- znane także właśnie jako jerez lub xeres. Jest to wzmacniane wino mające kilka różnych odmian. Sherry znane już było za czasów przybycia Fenicjan na Półwysep Iberyjski, czyli w XI wieku! To się dopiero nazywa tradycja 🙂 Najbardziej znaną firmą produkującą sherry jest Tio Pepe- znaki tej marki można zobaczyć naprawdę wszędzie, łącznie z charakterystycznym logo, które przedstawia andaluzyjskiego cygana z gitarą.
Akurat podczas naszej wizyty w mieście odbywało się jedno z najważniejszych wydarzeń w ciągu całego roku, a mianowicie Feria del Caballo, czyli Święto Konia.
W Jerez znajduje się wiele stadnin, w których hoduje się konie rasy andaluzyjskiej (caballo andaluz). Są to przepiękne, pełne gracji zwierzęta, bardzo cierpliwe i inteligentne.
Podczas święta, którego obchody trwają równo tydzień, może się wydawać, że nagle przenieśliśmy się w czasie. Bryczki, panowie w kapeluszach, panie w przepięknych długich sukniach, machające
kolorowymi wachlarzami. Hmmm, czy to na pewno XXI wiek? 😉
Wrażenie jest po prostu niesamowite, atmosfera pełna jest radości, uśmiechów. Konie przechadzają się majestatycznym krokiem, są przyozdobione kwiatami, ich grzywy lśnią w słońcu- tak, one wiedzą, kto jest tutaj najważniejszy 🙂
Siedzimy obserwując tą ogólną wzniosłość, tak jakbyśmy nie chcieli się wtrącać w to jakże ważne dla mieszkańców wydarzenie.
Po cichutku udajemy się powoli do naszego pensjonatu, podziwiając jeszcze po drodze Plaza del Arenal, czyli plac na którym głównym punktem jest oczywiście jeździec na koniu 😀
I tutaj kończymy naszą podróż po dwóch bardzo ciekawych miasteczkach. I ruszamy dalej. A dokąd? Zobaczycie niedługo 🙂